Oficjalny serwis internetowy Miasta Bielsk Podlaski

Pan Roman Poślednik z Bielska Podlaskiego ma niezwykłą pasję – reanimuje stare pojazdy. Odnajduje je niemal konające, gdy nie są już potrzebne byłym właścicielom. Swoje wyjeździły, więc przed nimi tylko złomowisko. Pan Roman zaprasza je wtedy do siebie i otacza troskliwą opieką.

- Gdybym miał więcej czasu i pieniędzy, to chyba ratowałbym wszystkie stare pojazdy – śmieje się Roman Poślednik. – Czuję, że one mają duszę.

Jego najnowsze dzieło można czasami dojrzeć na ulicach naszego Bielska. To odrestaurowany ciągnik rolniczy Ursus C-328, który po raz pierwszy został zarejestrowany niemal pół wieku temu – 2 stycznia 1966 roku. Wyprodukowano go więc zapewne w roku 1965.

- Odkupiłem go od człowieka, który był jego pierwszym właścicielem. Praktycznie jestem więc dopiero drugim kierowcą tego ciągnika – mówi pan Poślednik.

Pierwszym był pracownik Rejonu Dróg z okolic Skarżyska-Kamiennej w województwie świętokrzyskim. Przez kilka lat pracował w państwowej firmie, ale potem zajął się gospodarstwem rolnym i odkupił Ursusa, by mu nadal służył.

- Ten człowiek bardzo dbał o swój ciągnik, ale lata pracy spowodowały, że pojazd był bardzo wyeksploatowany – przyznaje Roman Poślednik.

- To była raczej kupka złomu, a nie traktor – ripostuje żona pana Romana, która nie kryła zdziwienia nowym zakupem męża, ale dziś z podziwem patrzy na efekt jego pracy.

Pan Roman zdecydował się na kupno właśnie takiego ciągnika, bo szukał pojazdu nieprzerabianego i niesztukowanego, tylko oryginalnego, który w jak największej części będzie składał się elementów wykonanych przez producenta.

- Długo szukałem odpowiedniego traktora, ale ciągle oferowano mi składaki. A tu trafiłem na oryginał – opowiada Roman Poślednik. – Sam pamiętam, jak takie ciągniki pracowały w eskaerach.

Bielski rekonstruktor starych pojazdów marzył o Ursusie od lat, bo jego ojciec także był traktorzystą. Gdy więc już znalazł swój wymarzony pojazd, to najpierw… rozłożył go na części, by jak najlepiej poznać swoje cudo.

- Przez rok każdą wolną chwilę spędzałem przy Ursusie, każdą jego część rozebrałem, wyczyściłem i zakonserwowałem, by potem skręcić całość od nowa – wspomina pan Poślednik. – W końcu udało mi się, w czym jest też zasługa zięcia, który mi pomagał. I żony, bo przecież nie musiała być taka cierpliwa – śmieje się właściciel ciągnika.

Elementy, których uratować się nie udało, pan Roman zastępował oryginałami od innych tego typu ciągników. W efekcie w jego Ursusie nowe są tylko: opony, uszczelki, instalacja elektryczna i łożyska. Od nowa uszyto także daszek nad kabiną traktorzysty. I tak, z kupki pordzewiałego żelastwa, powstało efektowne cacko, które cieszy oko kolekcjonerów.

- Chętnie nawiązałbym współpracę z innymi pasjonatami. Może zorganizowalibyśmy jakąś  wystawę? – mówi pan Roman.

Odnowiony Ursus bez trudu poradził sobie z trasą 33 km, jaką pokonał jadąc z wiejskiej posesji nowego właściciela do Bielska. Ciągnik ma ważne badania techniczne, więc pan Roman jeździł już nim także po mieście. Ekonomiczny nie jest, bo pali 3,5 litra oleju napędowego na motogodzinę pracy, a do tego rozwija maksymalną prędkość 22 km na godzinę. Jednak na współużytkownikach szosy Ursus robi nie mniejsze wrażenie, niż poprzedni odrestaurowany przez pana Romana pojazd – motocykl wuefemka, także z 1966 roku. No, może motocykl robi trochę więcej hałasu.

- Chciałbym, by zwłaszcza młodzi ludzie zrozumieli, że taki stary pojazd to fajny sprzęt, w który warto zainwestować – mówi pan Roman. – Takich ciągników w oryginale praktycznie już nie ma, bo albo poniszczały, albo zostały tak poprzerabiane, że straciły swój czar.

Dokonania bielskiego rekonstruktora oraz losy Ursusa C-328 można śledzić na specjalnie do tego celu stworzonym blogu internetowym pt. Nowe życie Ursusa C-328.