Nagrody w konkursie pod nazwą „Jestem, bo wrócili. Przywracanie pamięci w setną rocznicę bieżeństwa” trafiły do reprezentantów Bielska Podlaskiego. W kategorii indywidualnej do lat 16 otrzymał ją Paweł Kuczyński – uczeń Zespołu Szkół z DNJB im. Jarosława Kostycewicza, zaś w kategorii grupowej Rodzina Roszczenko-Kondratiuk i redakcja Gazety Bieżeńskiej. Wręczenie nagród, z udziałem Sekretarz Miasta Bielsk Podlaski Tamary Koryckiej, odbyło się w Akademii Supraskiej.
- Udało nam się coś niemożliwego – oceniali organizatorzy konkursu: Stowarzyszenie Orthnet i portal Biezenstwo.pl. – Uczestnicy, jak w każdym konkursie, walczyli o nagrody. Ale przy okazji stworzyli wspólne dzieło – wielowymiarowy obraz bieżeństwa. Każda z prac wydaje się być niezbędnym elementem tego obrazu.
Na konkurs wpłynęło aż 55 prac – wszystkie ciekawe, bardzo solidne, często oryginalne i zwykle osobiste. Ich autorami i współautorami potrafiły być kilkuletnie dzieci, uczniowie i studenci, ludzie różnych zawodów, a także „bardzo dorośli”, bo najstarsza uczestniczka miała 82 lata.
Film o pradziadkach
Często prace przygotowywali młodzi potomkowie bieżeńców, a pomagali im seniorzy rodów. Tak było w przypadku bielszczanina Pawła Kuczyńskiego, który nakręcił film o prababci Marii i pradziadku Grzegorzu. Nosi on tytuł „Gdyby oni nie wrócili…?” i dokumentuje bieżeństwo w rodzinie Pawła.
- Losy prababci i pradziadka to oddzielne historie, bo Maria pochodzi z rodziny mojego taty, a Grzegorz to przodek mojej mamy – opowiadał Paweł Kuczyński. – Jednak i prababcia i pradziadek, w trakcie bieżeństwa, trafili wraz z rodzinami spod Bielska na tereny dzisiejszej wschodniej Ukrainy.
Rodzina prababci Pawła mieszkała w Pasynkach, a familia pradziadka w Lewkach. Wyruszyli w bieżeństwo, bo nakłaniali ich do tego szykujący się do nadejścia frontu i wojsk niemieckich Rosjanie.
- Straszyli ludzi, że Niemcy będą gwałcić kobiety i zabijać mężczyzn – mówił Paweł, któremu historię opowiadały babcie Nina, Ludmiła i Walentyna oraz dziadek Teodor. – Zbliżał się front pierwszej wojny światowej, a Rosjanie stosowali taktykę spalonej ziemi, by żadne dobra nie wpadły w ręce Niemców. Mieszkańcy ładowali więc cały dobytek na drewniane wozy i jechali na wschód, w nieznane.
Obie rodziny trafiły na tereny wschodniej Ukrainy, ale tam niedługo musiały zmagać się z wojną domową, która wybuchła po rewolucji październikowej. Postanowiły więc, choć nie w całości, wyruszyć w drogę powrotną.
- Wtedy też było im ciężko – mówił Paweł Kuczyński. – Babcia Nina opowiadała, że długo głodowali, a po powrocie do Pasynek zamieszkali w ziemiance, bo ich dom spalili uciekający przed Niemcami Rosjanie.
Całą tę historię młody autor opowiedział w swoim filmie. Nagrał wypowiedzi dziadków, pokazał też miejsca, w których przed wojną stały domy jego rodzin.
- Gdyby nie wskrzeszona w ten sposób pamięć, nic bym o przeszłości swoich przodków nie wiedział – przyznawał Paweł Kuczyński.
Rodzinny dramat
Na opowiadanie w formie pisemnej zdecydowały się dwie inne rodziny bielszczan: Roszczenków i Kondratiuków. Za swoją pracę także otrzymały nagrodę.
- Nasze opowiadanie to urywki z historii siedmioletniego pobytu w Moskwie prababci Paraskiewy. Anegdoty czasem śmieszne, czasem straszne i tragiczne – opowiadała współautorka pracy Anna Kondratiuk z Bielska Podlaskiego. – Babcia w bieżeństwo wyjechała jako młoda 23-letnia kobieta. Z jednej strony miała szczęście, bo trafiła w Moskwie pod opiekę rodziny. Z drugiej strony za bieżeństwem krył się rodzinny dramat, bowiem pojechała tam sama. Jej rodziców i malutkie dzieci Niemcy zawrócili z drogi z powrotem do rodzinnej wsi. Niewiele zachowało się wspomnień z tego kilkuletniego okresu. Obraz rewolucji, odwiedziny u wujów, powrót do domu po latach. Moja babcia dziś żałuje, że kiedyś nie spisała tych opowieści, którymi babcia Pasia ją usypiała. Ale kto mógł przypuszczać, że o tym będzie jeszcze kiedyś „głośno”...
O konkursie „Jestem, bo wrócili” Anna Kondratiuk dowiedziała się z Gazety Wyborczej. Przeczytała tam artykuł Anety Pramaki (założycielki portalu Biezenstwo.pl) i ogłoszenie o konkursie.
- Tak się złożyło, że parę miesięcy wcześniej babcia opowiadała mnie i mamie historię bieżeństwa swojej babci. Miałyśmy więc pewne informacje, teraz należało je po prostu zebrać razem, uporządkować i spisać – mówiła Anna Kondratiuk. – Napisanie tej pracy zajęło nam właściwie jedną noc. Potem było kilka dni na poprawki, konsultacje z babcią, odszukanie rodzinnych pamiątek rodzinnych, które wiążą się z bieżeństwem, zrobienie i wybranie zdjęć do pracy.
Pani Anna miała niezwykłą okazję pojechać we wrześniu na Syberię, wraz z organizatorami oraz trzema innymi uczestnikami konkursu.
- Wyruszyliśmy w poszukiwaniu tych co zostali – a właściwie ich potomków – i z różnych powodów nie wrócili z bieżeństwa – relacjonowała Anna Kondratiuk. – Udało nam się odnaleźć tylko jedną rodzinę bieżeńców, ale nawet oni wcale nie zdawali sobie sprawy, że nimi są. O bieżeństwie nikt tam nic nie wspominał... To były ciężkie czasy, ludzie się bali, nie rozmawiano o takich sprawach.
Różna pamięć
Organizatorzy konkursu przyznają, że nadesłane prace nie pokazują jednej prawdy o bieżeństwie.
- Tak, jak losy ludzkie były różne, więc dziwna byłaby jednolita pamięć – zauważają. – W pamięci niektórych bieżeństwo to tragiczne wydarzenie, które przyniosło rodzinie śmierć i zniszczenie, dla innych jednak jest to coś, co pozwoliło się wzbogacić i wspiąć się wyżej na drabinie społecznej. Emocje, które dziś wzbudza w autorach prac bieżeństwo, też są różnorodne. Tych emocji jest zresztą bardzo wiele.
Sami uczestnicy mogli dzięki konkursowi lepiej poznać losy swoich rodzin.
- Bardzo się cieszę się, że został zorganizowany taki konkurs – podkreślała Anna Kondratiuk. – Poznawanie rodzinnych historii może być naprawdę interesujące i wciągające, a nasi przodkowie zasługują na to, żeby o nich pamiętać, bo jak mówi sam tytuł konkursu: my jesteśmy, bo oni wrócili.
Wydarzenie miało miejsce 18-19.09.2015
Imieniny obchodzą
Krystyna
Małgorzata
Monika
18
sobota
styczeń 2025