To nie z substancjami psychoaktywnymi powinniśmy walczyć, ale z potrzebą ich zażywania – mówiła nadkom. Lidia Woć, terapeutka uzależnień, która prowadziła konferencję szkoleniową w Urzędzie Miasta Bielsk Podlaski.
Wzięli w niej udział m.in.: nauczyciele i pedagodzy z lokalnych szkół, kuratorzy społeczni i zawodowi, psycholodzy i przedstawiciele poradni oraz ośrodków społecznych, a także policjanci. Wszyscy z zaciekawieniem słuchali słów specjalistki, która pracowała w Komendzie Głównej Policji, była członkinią Krajowej Rady Przeciwdziałania Narkomanii, a od ponad 15 lat pracuje z osobami używającymi i uzależnionymi od środków psychoaktywnych.
- Boimy się substancji, które same w sobie są niegroźne – argumentowała prelegentka. – Możemy zwieźć różne narkotyki z całej Polski i ustawić je na stole i… stół będzie stał nadal. Nic mu się od nich nie stanie. My musimy walczyć z chęcią odurzania się, która prowadzi do używania, a następnie nadużywania i uzależnienia od środków psychoaktywnych.
Dziś problem narkomanii nie kojarzy się już bowiem z brudną strzykawką i wynędzniałymi ludźmi z marginesu społecznego. Za substancje psychoaktywne chwytają już bardzo młodzi ludzie, często z tzw. „dobrych domów”.
- Do mnie trafiają dzieci lekarzy, nauczycieli, policjantów, prokuratorów czyli ludzi, którzy są wykształconymi fachowcami. Nie przerzucajmy się więc odpowiedzialnością mówiąc, że walka z tym problemem to rola szkoły, policji czy specjalistów. To rola nasza – rodziców – mówiła nadkom. Lidia Woć.
I podkreślała, że wokół nas pełno jest narkotyków zalegalizowanych, jak alkohol czy tytoń, z których korzystamy dając zły przykład dzieciom. Do tego dochodzą dopalacze, łatwo dostępne leki, a nawet przyprawy kuchenne, czy owoce, które młodzi ludzie potrafią wykorzystać, by się odurzać.
- Od 4 lat w naszej placówce w Warszawie nie mieliśmy nowych pacjentów, którzy używają klasycznych narkotyków nielegalnych – mówiła Lidia Woć. – Nie substancja jest problemem, ale chęć i potrzeba, która pcha człowieka do jej używania.
Mówiła też o tym, że reakcje i emocje dorosłych nie odbiegają wcale od tych, jakie towarzyszą dzieciom czy nastolatkom. Także poddajemy się modzie czy presji grupy, bo chcemy być akceptowani w swoim otoczeniu.
- Kto z nas nie dał się namówić na jakiś zakup, by nie być gorszym od kolegi, albo która z nas nie zmieniła fryzury, bo namówiła ją do tego koleżanka? – pytała prelegentka. – To dlaczego dziwimy się naszym dzieciom, że tak im zależy na akceptacji ze strony rówieśników? A kto nie chce być wesołym, uśmiechniętym, nie czuć bólu, strachu i napięcia? Substancje psychoaktywne dają nam takie złudzenie, zafałszowując świat wokół nas.
I dodawała, że problemy młodych ludzi biorą się też często z ich relacji z dorosłymi, np. z braku zainteresowania losem dziecka lub zbyt wygórowanymi aspiracjami rodziców. Opowiadała o coraz modniejszej „zabawie” młodych ludzi, którzy znikają z domów na 72 godziny, nie dając znaku życia. W ten sposób manifestują, że dadzą sobie radę bez dorosłych i podkreślają ich bezradność.
- To my walczymy o to, by nasze dzieci były wyższe, lepsze, ładniejsze. Wpychamy je w szaleństwo i w wyścig szczurów – tłumaczyła Lidia Woć.
Bo to rolą rodziców jest wyposażenie dziecka w umiejętności odnalezienia się w życiu i wśród otaczających nas emocji, wpojenie mu poczucia własnej wartości i pokazanie im, że świat może być piękny. Także bez uciekania w używki.
Imieniny obchodzą
Adela
Felicyta
Klemens
23
sobota
listopad 2024